Choć Monika i Ireneusz Sulewscy karierę taneczną mają już za sobą, taniec nadal jest jedną z najważniejszych części ich życia. Wspólnie prowadzą Akademię Tańca Sulewski w Warszawie i – jak sami podkreślają – robią to z pasji i dla przyjemności. Od 2 lat są małżeństwem. W jego krwi płynie miłość do tańców latynoamerykańskich, w jej – do standardowych. On uczy tańca od 1983 roku, ona od 2000. Jak to się stało, że ich losy się połączyły?

– Był 1994 rok, Irek już od kilku lat prowadził jeden z najlepszych klubów tanecznych w Warszawie. Jako 14-letnia dziewczyna postanowiłam się zapisać na jego zajęcia, które odbywały się w Domu Medyków – mówi Monika Sulewska.

– Trenowałem wtedy pary zawodowe i turniejowe, ale zacząłem zauważać, że ludzie niezwiązani z tańcem zawodowo, są nim coraz bardziej zainteresowani. Postanowiłem wprowadzić do Akademii międzynarodowy system nauczania social dancing. To była rewolucja, bo byliśmy jedną z pierwszych szkół w Polsce, która zdecydowała się na taki krok. Od tamtego czasu minęło wiele lat, a my nadal rozwijamy i dostosowujemy ten system do aktualnych trendów tanecznych – dodaje Ireneusz Sulewski.

Aby móc rozwinąć nowatorski system social dancing, należało wybrać kadrę instruktorską, która podejmie się nauczania tańca według tej metody. Irek wyselekcjonował grupę tancerzy, w których dostrzegał potencjał nauczycielski. Wiedział, że jako nauczyciele sprawdzą się wyłącznie osoby, które czerpią przyjemność z przekazywania tanecznej wiedzy.

Miał też świadomość, że zawodowe i sportowe pary taneczne, które zakończyły karierę, nie odnajdą się w nauczaniu tańców użytkowych, czyli tańców na potrzeby prywatne – wesele, imprezy okolicznościowe czy clubbing. Osobiście zatroszczył się o wyszkolenie wybranych tancerzy i przygotował ich do pracy zarówno od strony merytorycznej, jak i pedagogicznej.

–  Kiedy doznałam kontuzji, która wykluczyła mnie z dalszej zawodowej kariery tanecznej, Irek zaproponował, żebym została instruktorką tańca w Akademii. To było 17 lat temu. Miałam wtedy 20 lat i trudno mi było sobie wyobrazić, że kontuzja miałaby oznaczać koniec tańca w moim życiu.  Zgodziłam się bez wahania – mówi Monika.

– Od lat kadra w Akademii jest taka sama. To nasza największa wartość i duma. Wszyscy dobrze się znamy i wiemy, że chcemy uczyć tańca kolejne pokolenia. Taniec jest ważną częścią naszego życia i naszą największą pasją, daje nam codzienną możliwość realizacji – dodaje Ireneusz.

Dzięki temu, że wszyscy instruktorzy, na czele z Irkiem i Moniką, wkładają w to, co robią całe swoje serce, do Akademii codziennie przychodzą nowe osoby, które chcą się uczyć tańczyć. To one są motorem napędowym do działania i sprawiają, że jej drzwi są stale otwarte już od wielu lat.